John Wick… is weak [spojler alert]
Kilka dnie temu mialem okazję obejrzeć film pt John Wick z Keanu Reeves w roli głównej… moja subiektywna ocena 2/10… jest to kolejny kmiot jaki oglądałem w KR, poprzedni – Man of Tai Chi podobnie obejrzany i żałowałem spędzonego czasu na filmie ;(, tylko tym razem postanowilem, że opiszę swoje męczarnie podczas filmu – przynajmniej zrobię coś produktywnego ze swojej bezproduktywności.
Odnoszę wrażenie, ze kolesie z Hollywood spotykają się w przerwie na lunch, wymyślają jak w krótkim czasie zarobić na filmie krocie, następnego dnia kręcą film, i kolejnego juz jest w dystrybucji… porażka i totalne dno… Otóż film zaczyna się bardzo ciekawie… podjeżdza SUVowate auto, uderza w murek (schody whatever) i wysiada nasz zakrwawiony bohater… i odtwarza na komórce filmik ze swoją żoną, aż dziwne, że w tą rolę wcieliła się Bridget Moynahan (rola czwartoplanowa..)… i nagle dzwoni budzik… czyli mamy film typu: „dzień/miesiąc/rok wcześniej” (niepotrzebne skreślić)… Nie będę opowiadał całego filmu, bo szkoda czasu, ale w skrócie napiszę dlaczego John Wick jest weak…
Scenariusz filmu jest trochę inny niż dotychczasowe filmy typu, wkurzony mąż/ojciec, któremu zabili żone/dzieci zabija swoich oprawców… tym razem, żona umiera prawie naturalnie, w wyniku jakiejś choroby… ale zostawia swojemu mężowi ostatni prezent… małego pieska… żeby miał co kochać po jej odejściu, nikt chyba się nie domyśla, że głównym prowodyrem akcji będzie chęć śmierć psa…, do domu włamali się złodzieje, naszego bohatera pobili i zostawili żywego, a jego szczeniaka po prostu… bestialsko zabili, pewnie chcieli tym samym zrobić mu przykrość jak się ocknie, aby miał co opłakiwać… No i tu zaczyna się akcja… bohater postanawia zemścić się na swoich oprawcach… w myśl bibilijnej zasady… oko za oko, ząb za ząb… (i wszyscy do okoła są ślepi a dentyści zamykają swoje gabinety). Wkrótce dowiadujemy się, że John Wick, to mega postrach ciemnej strony mocy, gościu, którego wszyscy się boją, a sam bóg mówi do niego per mister. Zaczyna się nawalanka, pościgi, walki, i wszystko to, co w kinie akcji powinno być… ale bez seksu.. chociaż pare nagich pośladków było, wiec fani golizny będą mogli coś dla siebie znależć…
Od pewnego rodzaju aktorów spodziewam sie, że nie zejdą poniżej jakiejś normy (tylko kto ją określa), każdy następny film będzie ciekawszy niż poprzedni, ale pewnie za duże mam wymagania, każdemu zdarzyć się może złota malina. Ogólnie filmy typu „jeden gość zabija całą armię wyszkolonych przeciwników” nudzą już potwornie – przynajmniej mnie :). Tak więc reasumując… Keanu jest u mnie na czarnej liście. A filmu nie polecam, szkoda kasy… i czasu!
Najnowsze komentarze